Banerowe eldorado na Białołęce, czyli welcome to the jungle [FILM]

Każdego dnia przemieszczając się po Białołęce jestem zmuszony „podziwiać” nasz banerowo-bilbordowy krajobraz. Odnoszę wrażenie, że tych ulicznych „reklam”  jest coraz więcej i więcej, są też coraz większe, a w związku z tym też coraz bardziej widoczne. Czasem nie mogę się wręcz „napatrzeć”, każda jest bowiem  „lepsza i piękniejsza” od następnej. Patrzą na mnie oblepiając słupy, płoty czy mury.  Niektóre wiszą prosto, inne krzywo, część z nich wisi i powiewa, bo nie trzyma się już prawie niczego. Jeszcze inne są już wyblakłe, bądź straszą brudem. Każda jest inna, w zasadzie na każdą okazję. Łączy je jednak „niewybredna” estetyka rodem ze slumsów i wiara właścicieli w ich niezawodną skuteczność. Wśród całej masy tego „artystycznego” przekazu są też „perełki”, które chyba nie należą już do nikogo. Wiszą porzucone i zabłąkane, zapomniane przez swoich właścicieli…
 

Te brudne szmaty szpecące kolejne fragmenty naszej Dzielnicy, dewastujące naszą przestrzeń publiczną zioną i krzyczą bylejakością. Powiedzieć o nich tandenta, to mało. Coraz częściej stawia się i wiesza małe i duże koszmarki reklamowe gdzie popadnie, bez dbałości i odpowiedzialności za estetykę tego miejsca. Nie sądzę też, aby kogokolwiek interesowały zgody. Zresztą kogo by to obchodziło, skoro nikt o to nie pyta. Kiedy to się skończy? Kiedy reklamy na Białołęce będą ucywilizowane, estetyczne i nienachalne? Kiedy ktoś będzie karał właścicieli bezpańskich instalacji „reklamowych” za szpetotę i dewastację krajobrazu? Jedyną grupą mieszkańców Białołęki, która z całej sytuacji jest z pewnością zadowolona, to właściciele wynajmujący swoje przydomowe płoty, ściany czy podwórka na potrzeby kolejnych szpetnych banerów i bilbordów. To może być dobry biznes, ale czy musi odbywać się naszym kosztem?

Chciałbym problemem zainteresować władze Białołęki. To również jest ich odpowiedzialność. Apeluję także do wszystkich, którym dobro i estetyka naszej Dzielnicy leży na sercu, aby się opamiętali i zostawili nam trochę przestrzeni wolnej od pseudo reklam.

Poniżej umieściłem „kilka” ponurych zdjęć, które ukazują skalę problemu…

Marcin Wójcik