
Widzicie oazę zieleni na zdjęciach? Wszystko wskazuje na to, że już za jakiś czas w jej miejscu powstanie kolejna betonowa pustynia.
Nie milkną kontrowersje wokół budowy osiedla na Żeraniu. Wstrzymywana przez byłego wiceburmistrza inwestycja, teraz nabiera coraz bardziej realnych kształtów. Pierwszym krokiem będzie budowa ronda, które z kolei na pewno wpłynie na wydanie pozwolenia na budowę. Mieszkańcy nie kryją zaskoczenia decyzjami.
- Dość zaskakująca jest zmiana stanowiska w sprawie ronda, które wiceburmistrz Jacek Poddębniak słusznie określił jako złe rozwiązanie. Sprawa ma szerszy kontekst, bo m.in. dzięki budowie tego ronda (niezgodnego z MPZP), Dom Development będzie mogło uzyskać pozwolenie na budowę. Jak widać gra jest warta świeczki, biorąc pod uwagę zysk z budowy blisko 900 mieszkań. Równocześnie deweloper używa planu miejscowego kiedy mu wygodnie - mówi Mateusz Senko z inicjatywy Ratujmy tereny nad Kanałem Żerańskim i podaje przykłady, że jeżeli trzeba wyciąć 670 drzew, co jest niespotykaną skalą nawet w naszej „Zielonej Stolicy Europy”, wtedy MPZP jest super. Jeżeli natomiast nie można uzyskać pozwolenia na budowę, bo działka nie ma dostępu do drogi publicznej, to szuka się metod obejścia MPZP takich jak budowa ronda.
Czas pokaże, czy de facto podporządkowanie ruchu lokalnego wyjazdowi z jednego osiedla rzeczywiście jest tak dobrym rozwiązaniem. Mateusz Senko podkreśla, że generalnie retorykę DD o zgodności tego osiedla z MPZP można włożyć między bajki, bo jak można określać jako zgodną z planem inwestycję, która wymaga rozwiązań niezgodnych z tym planem nawet do uzyskania pozwolenia na budowę?
- Nie mówiąc już o tym, że MPZP nie jest jedynym dokumentem, który warunkuje co i jak można zbudować na tym konkretnym terenie. Druga sprawa to ogromna wycinka drzew - na obszarze, który znajduje się przy ruchliwej, emitującej znaczne zanieczyszczenia Modlińskiej i który zostanie dosłownie ogołocony po wycince pod gazociąg nad Kanałem Żerańskim. Na razie do wycinki pod osiedle przeznaczono ok. 670 drzew, ale to z pewnością nie jest ostatnie słowo Dom Development - tłumaczy. Dla porównania, w ramach warszawskiego programu „Milion Drzew”, do tej pory posadzono na Białołęce 40 sztuk (z czego część zdążyła już uschnąć) oraz uzupełniono częściowo szpalery przy Modlińskiej i Płochocińskiej. Jest więc logiczne, że decyzja umożliwiająca tak wielką wycinkę drzew powinna wskazywać nasadzenia zastępcze przede wszystkim w okolicy. Czy tak się stało? Oczywiście… że nie. Aktualnie obowiązuje dokument, według którego 80% nasadzeń zastępczych ma trafić na inne osiedla Dom Development, choć dzielnica deklaruje zmianę tej decyzji.
- Biorąc pod uwagę, że wielokrotnie podnosiliśmy ten temat, zgłaszaliśmy konkretne lokalizacje w okolicach Kanału Żerańskiego, przygotowywaliśmy mapki i zestawienia działek, warto zadać pytanie: czemu nie można było od razu zapisać w decyzji tych lokalizacji? Nasadzenia na terenach publicznych to konkretny zysk dla dzielnicy. Na terenach prywatnych - zdecydowanie niekoniecznie. - dodaje Mateusz Senko.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
W dzielnicy dalej rzadzi zarzad nieudaczników :(
Proszę o podanie adresu o które miejsce chodzi, bo nie każdy się orientuje nawet jeśli mieszka na Białołęce.
W którym to jest miejscu?
http://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,22019520,bialoleka-osiedle-na-zeraniu-w-zamian-za-szkole-i-drzewa.html