
- W piątek przed feriami, 10 lutego ok 14.50 moja córka z koleżanką zostały potracone przez samochód na przejściu dla pieszych na rondzie Laszlo Osvatha (skrzyżowanie Ordonówny i Strumykowej ). Dziewczynki wracały z zajęć angielskiego, przechodziły na przejściu dla pieszych przy Ordonówny w stronę myjni. Z nagrań monitoringu wynika, że samochód jechał Strumykową, skręcał w prawo w ul. Ordonówny. O koleżankę zahaczył lusterkiem, w moja córkę wjechał, przewrócił ją na ulicę. Córka podniosła się, zeszła z ulicy. Za nimi szły starsze koleżanki z osiedla, podeszły, pomagały Ali pozbierać się. Kierowca zatrzymał się kilka metrów dalej, wysiadł, wrócił do córki i zapytał czy nic sie nie stało, powiedział: nie zauważyłem, przepraszam - opowiada pani Ilona i dodaje, że jej córka wróciła przerażona i ubłocona do domu.
Dopiero po jakimś czasie okazało się, ze trudno zgina rękę. Więc szpital, prześwietlenie, stwierdzenie lekarzy, że ręka nie jest złamana, a mocno stłuczona, wieczorem okazało się, że mocno obtarte jest również kolano.
- Po obejrzeniu nagrania powiem tak: moje dziecko miało ogromnie dużo szczęścia, krok dalej i obrażenia byłyby bardzo poważne. Sprawę zgłosiliśmy na policję, jest w toku.
To jest jeden aspekt sprawy: bezpieczeństwo na tym rondzie. Przy Ordonówny są dwie duże szkoły podstawowe, rondo leży pośrodku. Przechodzi tamtędy bardzo wiele dzieci. Niemal codziennie widzę sytuacje wymuszania pierwszeństwa na przejściach dla pieszych, i na rondzie, i przy szkole na Topolowej. Notoryczne jest jechanie miedzy spowalniaczami, wjeżdżanie ludziom pod nogi, albo jazda po plecach - spychanie z przejścia, i klasyka: jeden kierowca się zatrzyma, a drugi z naprzeciwka dodaje gazu.
Drugi aspekt sprawy, który równie mocno nas poruszył: wypadek miał miejsce w środku dnia, przy słonecznej pogodzie, doskonałej widoczności (kierowca słońce miał za plecami o tej godzinie) - mówi matka i oburzona dodaje, że w tej sprawie jest jeszcze druga strona medalu.
NIKT z dorosłych im nie pomógł, nie sprawdził co się stało, nie zainteresował się bardziej dzieckiem. Za sprawcą jechały trzy kolejne samochody, kierowca za sprawcą musiał widzieć wypadek, czekał aż dziewczynka zejdzie sama z jezdni. Kierowca ograniczył się do zapytania i odjechał. Za nim pojechały trzy kolejne samochody, gapie stali po drugiej stronie ulicy. Samochód najeżdża na dziecko, wygląda to groźnie i NIKT nie udzielił pomocy. Jeszcze gapie to gapie, ale kierowcy??? Człowiek po jakimkolwiek wypadku jest w szoku, jak widząc to nie udzielić pomocy???
- Moje dziecko nic nie pamięta, bo zamknęła oczy. A ja widziałam nagranie z monitoringu i proszę mi wierzyć: chodziłam roztrzęsiona przez resztę dnia. Ułamki sekund, metrów dzieliły moją córkę od tragedii.
Co jeśli moje dziecko upadłoby na ulicy, gdyby miało obrażenia wewnętrzne i nikt by nie pomógł??? Dziewczynka przy pomocy koleżanek wstała, zebrała rzeczy. Dzieci same musiały sobie poradzić, z szokiem, przerażeniem, bezradnością w tej sytuacji.
Sprawa bulwersuje, co nie ulega wątpliwości. Ogromna znieczulica z którą mam na co dzień może kiedyś przyczynić się do naprawdę wielkiej tragedii. Kolejna rzecz - bezpieczeństwo, a właściwie jego brak na tym skrzyżowaniu. Ktoś musi w końcu dostrzec koniecznośc zmian. Sprawą zainetersował się radny Piotr Cieszkowski, który spotkał się z pania Iloną i wsyłuchał jej opowieści.
- O sprawie potrącenia dowiedziałem się po wpisie na fb grupie Białołęka i Tarchomin pani Ilony, mamy dziewczynki, która została uderzona przez samochód na przejściu dla pieszych przy rondzie (skrzyżowanie ulic Hanki Ordonówny / Strumykowa). Zaprosiłem panią Ilonę do Urzędu Dzielnicy. Na spotkaniu stwierdzono, że jest to niebezpieczne miejsce z którego korzystają dzieci uczęszczające do pobliskich szkół podstawowych mieszczących się przy ulicy Strumykowej i Topolowej oraz do prywatnych szkół języków obcych, które są zlokalizowane w tej okolicy. Wobec tego złożyłem interpelację w sprawie poprawy bezpieczeństwa w tym rejonie. Teraz czekamy na jej efekty. Mam nadzieję, że będzie to jedna z najszybciej wprowadzonych w życie interpelacji. Musimy coś zrobić zanim dojdzie do wielkiej tragedii, a o taką jak widać naprawdę w tym miejscu nietrudno - mówi Piotr Cieszkowski.
Chcesz być na bieżąco z wieściami z naszego portalu? Obserwuj nas na Google News!
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To do poprawy bezpieczeństwa należałoby też zająć się samochodami stojący dalej wzdłuż Strumykowej przy parku. Na wysokości szkoły językowej zajmują całe pasy ruchu że nie sposób przejechać,
Spowalniacze, które mają po środku jezdni szeroki wolny pas nie spełniają, żadnej roli. Wręcz przeciwnie, większość kierowców, jak tylko może, stara się je wyminąć, stwarzając dodatkowe zagrożenie. Po środku powinien być jeszcze jeden spowalniacz. Swoją drogą zadziwiające, że ktoś wydaje pieniądze na coś takiego. Nie trzeba było długo myśleć, żeby wiedzieć, że tak będzie. To jakieś ruchy pozorowane, czy o co chodzi?